Ile razy w naszym życiu przegapiliśmy spotkanie z Jezusem?! Bóg przychodzi w naszej codzienności i tylko od nas zależy, czy dostrzeżemy Jego postać i wyjdziemy Mu na spotkanie. Bóg się nigdy nie narzuca! Nie wchodzi z butami w nasze życie, jeśli tego nie chcemy; jeśli Go nie zaprosimy. Bóg przechodzi, ale bez naszego „wyjścia Mu naprzeciw” nic się nie wydarzy. Postawa Marii uczy nas, że nie w „robieniu i działaniu” tkwi sedno naszego chrześcijaństwa. Najważniejsze to umieć usiąść w „nic-nie-robieniu” przy Bogu – i to dopiero jest naprawdę trudne! Naprostować Kościół i wytłumaczyć Bogu, żeby się dostosował? Lepiej chyba spojrzeć w swoje wnętrze i spróbować tam odnaleźć namiot serca i tak po prostu usiąść przed nim „w najgorętszej porze dnia” (Rdz 18,1b).